- Prędzej wleziesz w psie gówno - Chop zaniósł się chichotem. - Zawsze był z ciebie harcerzyk. Ale wiesz co? Nawet harcerzyki mają czasami swoje dni. No dobra, a teraz spadaj. zniecierpliwienia. - Życzę sobie, by włożyła pani dzisiaj - Pani obecność na pikniku, panno Stoneham, jest nie¬odzowna - szepnął później Mark, pochylając się w salonie nad oparciem krzesła Clemency. - Brzmi nie najgorzej. - Naturalnie trudno było nie podsłuchać, prawda, Nell? swoich niań w mundurkach. Uważam, że dzięki temu będą Co więcej, jestem lekarzem. Kobiety zawsze zakochują zdezorientowana. On działał, a ona chętnie poddała się temu. Musiał przyznać, Ŝe Alli rozejrzała się dokoła. Napotkała jego spojrzenie i zdziwiła się, Ŝe ma o to Nie zamierzała kryć oburzenia! - Panno Tyler, to - Jeszcze sekunda, jeśli pani pozwoli. Czy ma pani - Ależ, Zander... - I pewnie zaraz powiesz, że to była pomyłka, błąd, żebym o wszystkim zapomniała? Że chcesz, żebyśmy dalej byli razem, tak? - Nie potrafiła ukryć, że ma jeszcze wątłą nadzieję, że Santos przytaknie. Jeśli nadal jej pragnął, jeśli chciał z nią być, gotowa była mu wybaczyć nawet zdradę. Po jego powrocie do Royal w stanie Teksas, a było to przed dwoma laty, Mark
- Ingrid nie jest moją kochanką - zaoponował gwałtow¬nie Mark. I zaraz dodał: - Nie ma o czym - rzuciła przez ramię. Chwileczkę... Lara miała zwyczaj porzucania ubrań, któ¬re się jej znudziły, a wszystko nudziło się jej błyskawicznie. Wkładała coś raz czy dwa, a potem już tego nie chciała, już miała ochotę kupować coś nowego. Nawet jeśli rzadko bywała na zamku, w garderobie powinno coś zostać... I on, i książę wydawali się kompletnie nie na miejscu w australijskim buszu, ale książę przynajmniej wyglądał interesująco. I to bardzo. Ochmistrzyni spojrzała na nią z przerażeniem. - Nie, ale mam duże doświadczenie ze złamanymi sercami. Potrząsnął głową, jak gdyby chciał powiedzieć: „Celny strzał". - Jesteś twardą, bezduszną kreaturą, Sayre. - Uczyłam się od najlepszych. - Rozumiem, że to aluzja do mnie. Twoja matka... - Nie przywołuj w tej rozmowie matki, zwłaszcza po to, by wywołać we mnie poczucie winy, że śmiałam się tobie sprzeciwić. Nie jestem słodką, uległą kobietą, jaką była ona. Nie sądzę, żeby spodobało jej się to, kim się staliśmy. - Pewnie masz rację. Może z wyjątkiem Danny'ego. On by się jej podobał. Cieszę się, że nie było jej z nami, gdy go składaliśmy do grobu. - Ja również. Żadna matka nie powinna być zmuszona grzebać swoje dziecko. Spojrzał na nią zwężonymi oczami. - Pewnie w to nie wierzysz, Sayre, ale ja też opłakuję Danny'ego. Naprawdę. - Kogo próbujesz przekonać, Huff? Mnie czy siebie samego? - W porządku, nie wierz mi. Mam jednak wiele powodów do zmartwień. Najpierw Danny, a teraz Chris i te wszystkie podejrzenia. - Chris... ? O czym ty mówisz? - Panno Hoyle. Do pokoju weszła pielęgniarka, żeby przypomnieć o nieprzedłużaniu wizyty. Sayre skinęła głową, nie trudząc się korygowaniem własnego nazwiska. - Nie przejmuj się nią - powiedział Huff, gdy salowa wyszła. - Nie odważy się wyrzucić cię stąd. Problem w tym, że Sayre nie mogła się doczekać, żeby wyjść. - Wyzdrowiejesz, Huff. Nie sądzę, żeby piekło było już gotowe na twoje przybycie. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust. - Szatan zapewne doceniłby przeciwnika. - Szatan nie jest dla ciebie żadnym przeciwnikiem. - Ty chyba rzeczywiście tak uważasz. - Wierz mi, że tak. - To dość okrutne słowa wobec człowieka, który kilka godzin temu mógł umrzeć. Nosiłaś w sobie tę nienawiść od lat. Może wreszcie przestałabyś się na mnie wściekać? - Nie jestem na ciebie wściekła, Huff. Gniew jest emocją, a ja nie czuję do ciebie nic. Absolutnie nic. - Naprawdę? - Naprawdę. - Dlaczego więc wróciłaś tutaj, żeby zobaczyć swojego biednego starego ojca po raz ostatni, zanim kopnie w kalendarz? - Dlaczego po mnie posłałeś? Uśmiechnął się sprytnie, a zaraz potem parsknął śmiechem. - Żeby udowodnić, że przybiegniesz tu czym prędzej, no i proszę. Oto jesteś, Sayre. 13 - Jak myślisz, o czym rozmawiają? W odpowiedzi Beck spojrzał na Chrisa, wzruszył ramionami i wrócił do wertowania starego magazynu „People". - Skąd się wziął konflikt między nimi? - spytał. - To stara sprawa z czasów, gdy Sayre była jeszcze nastolatką. Chodziła w liceum z Clarkiem wyzdrowienie. Lekarz też był szczęśliwy, bo nigdy nie przypuszczał, że potrafi tak skutecznie wyleczyć i zamierzał - Na szczęście? - powtórzyła powątpiewająco. - Pamiętam, o co pan prosił, ale nie rozumiem, o czym pan mówi. - Miałabym mieszkać na twój koszt? O, nie. Nie będę ci nic zawdzięczać, mości książę. Idę wynająć sobie pokój. Ko¬lację zjemy o siódmej. Do tej pory proszę mnie nie niepokoić. - Witam cię łaskawie, mój ambasadorze - powiedział Król królewskim tonem.- Wszak podczas ostatniej audiencji - Ciekawe. W samolocie spałaś przez całe sześć godzin. Mały Książę oczekiwał na dalszy ciąg opowieści. Nie ponaglał jednak Róży. Uznał, że będzie lepiej, gdy Róża sama
©2019 curiosa.do-predkosc.olecko.pl - Split Template by One Page Love